www.pogononline.pl www.pogononline.pl
top_3
top_2
  Gryf
Aktualności
wtorek, 4 maja 2004 r., godz: 19:16
Po wygranym meczu Arki z Pogonią Robert Dymkowski udzielił obszernego wywiadu, w którym między innymi wypowiedział się dlaczego nie porozumiał się z Antonim Ptakiem w sprawie jego ewentualnej gry w Pogoni na początku tego sezonu.  
Jak Pan świętował złotą bramkę i wygraną ze swoją byłą drużyną?
- Nie było wielkiego święta. Już w niedzielę przyjechali do mnie rodzice z Koszalina i po meczu posiedzieliśmy sobie trochę, ale tylko przy małym piwku. W ogóle cały długi weekend był dla mnie wyjątkowo spokojny. Siedziałem głównie w domu, wyszedłem na krótki spacer z moim dwumiesięcznym synkiem Adamem. Nie było żadnych ekscesów, nawet związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Pokaz sztucznych ogni z tej okazji widziałem tylko z okna.
A koledzy z Pogoni mieli pretensje, że to akurat Pan skomplikował im awans do ekstraklasy?
- Na pewno nie byli szczęśliwi, ale nikt nie miał do mnie pretensji. Byli źli dlatego, że przegrali, a nie dlatego, że załatwił ich Dymkowski. Odebrałem jednak dużo telefonów z gratulacjami od byłych zawodników Pogoni, którzy ze mną grali. Dzwonili m.in. Radek Majdan czy Maciej Stolarczyk, którzy cieszyli się, że to właśnie ja strzeliłem tę bramkę w tym wyjątkowym dla mnie meczu.
Już w poprzednim tygodniu mówił Pan, że szykuje się na to spotkanie, bo chce coś udowodnić. O co chodziło, dlaczego rozstał się Pan w złej atmosferze z klubem, w którym grał 11 lat?
- Nie chciałbym się zagłębiać w sprawę mojego rozstania z Pogonią, wolę do tego nie wracać. Ogólnie chodziło o to, że nie mogłem się dogadać z nowym właścicielem klubu Antonim Ptakiem.
Chodziło o sprawy finansowe?
- Nie tylko. Przede wszystkim pan Ptak nie mógł zrozumieć, że Pogoń nie istnieje tylko od 2003 roku, ale znacznie dłużej. I to było najważniejsze.
Antoni Ptak był obecny na meczu w Gdyni. Rozmawialiście po spotkaniu?
- Nie, bo my ze sobą nie rozmawiamy. Nie zamieniamy nawet pół zdania.
Przed rozpoczęciem rundy zarzekał się Pan, że nie chce być "strażakiem" w Arce. Tymczasem wiosną strzelił Pan już cztery bramki i to głównie dzięki Panu Arka ma szanse na utrzymanie.
- To nie tak. Chodziło mi tylko o to, że nie chcę, aby wszystko spoczywało na moich barkach, aby to ode mnie wszystko zależało. Chciałem, abyśmy wszyscy razem pchali ten wózek i to najlepiej w jednym kierunku (śmiech). I to nam się na razie udaje. Ja strzelam bramki, ale na wygraną pracują wszyscy. Począwszy od bramkarza, obrońcy itd. Każdy daje coś od siebie.
Jak to właściwie jest? Biega Pan mało, momentami nie angażuje się w grę, a strzela bramki. Niech Pan podpowie innym piłkarzom, jak to się robi?
- To ciężko wytłumaczyć, ale jestem już z tego słynny. Kiedy grałem w Szczecinie koledzy nazwali mnie nawet "sępem pola karnego", tak jak kiedyś nazywano znakomitego piłkarza Emilio Butragueno. To jest troszeczkę tak, że piłka sama mnie szuka w polu karnym, a ja tylko czekam na prezenty.

     źródło:  gazeta.pl/własne      autor  js



Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?



Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.
Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy.

  (p) 2000 - 2025   Gryf
© Pogoń On-Line
  Gryfdesign by: ruben 5px redakcja | współpraca | ochrona prywatności