Bohumil Panik znów miał nosa

Po remisowym pojedynku 2:2 pomiędzy Zagłebiem Lubin z Pogonią Szczecin irytacji nie krył Eugeniusz Różański - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.
Były trener Pogoni i Zagłębia, od roku odpowiedzialny jest za rozpracowanie rywali lubinian.
- Ostrzegałem, że Kaźmierczaka nie wolno pozostawiać samego w odległości 30 metrów od bramki - narzekał Różański. Piłkarze Zagłębia nie wzięli sobie najwidoczniej tych słów do serca.
- Strzeliłem i jakoś wpadło - ocenił skromnie Przemysław Kaźmierczak bramkę zdobytą uderzeniem z ponad 25 metrów. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z rywali, czym dodatkowo zaskoczyła Madaricia. Ale ze swojej gry nie jestem zadowolony. A to, co graliśmy do przerwy, to był prawdziwy dramat - przyznał 22-letni pomocnik.
W przerwie meczu Antoni Ptak, właściciel Pogoni nie szczędził Portowcom krytycznych słów. - Zimą trzeba będzie ten zespół solidnie przewietrzyć. Nie wiem, czy trener nie widzi, że na ławce siedzą lepsi zawodnicy od tych, którzy biegają po boisku? - narzekał.
- Grzelak nadaje się co najwyżej do rezerw - wtórował mu poirytowany syn Dawid, pełniący w klubie funkcję prezesa.
Trener Bohumil Panik dobrze jednak widział, co się dzieje na boisku. W przerwie zdjął z boiska słabiutkiego Rodrigo, którego zastąpił dużo lepszy Paweł Magdoń.
Pod koniec spotkania na boisku pojawił się też autor gola Łukasz Trałka. Czech miał zatem nosa, a dokonanymi zmianami zapewne znalazł dodatkowe uznanie w oczach szefa.
- W tym roku już na pewno nie przegramy. Mamy zespół z charakterem. A kiedy do pełni sił dojdą jeszcze Batata i Milar, powinniśmy awansować w tabeli - mówił po spotkaniu szczęśliwy trener Portowców Bohumil Panik.
W zupełnie innym nastroju był natomiast chorwacki szkoleniowiec Zagłębia. - Ten remis jest naszą porażką. Dziś straciliśmy dwa punkty - podsumował mecz Drażen Besek.

Komentarze