Sabri Bekdas wraca do gry

Turecki biznesmen, były właściciel Pogoni Szczecin, chce ponownie inwestować w polską piłkę.
Sabri Bekdas może sponsorować Polonię Warszawa, a namawiają go na to jego byli piłkarze.
Pomocnik „Czarnych Koszul” Dariusz Dźwigała i Siergiej Szypowski, trener bramkarzy w tym klubie, namawiają do sponsorowania warszawskiego klubu Sabriego Bekdasa. Całą trójka zna się doskonale z Pogoni Szczecin, której właścicielem był Turek.
- Jesteśmy dobrymi znajomymi. Często z Darkiem gościmy u pana Sabriego w Nadarzynie. Próbujemy go przekonać do naszego pomysłu – mówi Szypowski.
W Nadarzynie od niedawna działa Centrum Handlu Hurtowego Maximus, którego współudziałowcem jest Bekdas.
- Faktycznie Siergiej i Darek namawiają mnie do wejścia w Polonię, ale nie można jeszcze mówić o konkretach – potwierdza Sabri Bekdas.
- Na pewno nie będzie to taka skala jak w Pogoni, bo inwestycja w Szczecinie jeszcze odbija mi się czkawką. Do tej pory nie odzyskałem zainwestowanych pieniędzy – mówi turecki biznesmen.
Bekdas stanowczo zapewnia, że tym razem nie chodzi o sponsoring w zamian za tereny pod inwestycję, tak jak było to w Szczecinie.
Najpewniej forma współpracy z Polonią opierałaby się na reklamie centrum Maximus na koszulkach piłkarzy i bilbordach na stadionie przy ul. Konwiktorskiej.
Nieoficjalnie wiadomo, że firma Maximus w tym roku na promocję zamierza wydać ok. miliona złotych.
Ile z tego może trafić do Polonii?
- Za wcześniej o tym mówić – ucina Bekdas.
O tureckim biznesmenie kibice piłkarscy usłyszeli w październiku 1998 roku.
Wtedy podał rękę tonącej Pogoni Szczecin. Wówczas po jednym z wygranych meczów, na spotkaniu z piłkarzami w hotelu, z walizki wypłacił im zaległe wynagrodzenie – ok. 500 tys. zł. To był początek finansowania szczecińskiego klubu.
Portowcy zdobyli w 2001 r. wicemistrzostwo Polski. Ale to było umowa za coś. Bekdas i jego firma Mat Trade, miała utrzymywać klub, a miasto miało przekazać spółce pod inwestycję tereny wokół stadionu. Bekdas nigdy ich nie dostał i tak jak z hukiem przyszedł, tak i odszedł w czerwcu 2002 r.
Teraz sądzi się z gminą Szczecin o zwrot poniesionych kosztów – ok. 30 mln zł.

Komentarze