|
![]() ![]()
poniedziałek, 14 marca 2005 r., godz: 11:13
Z dużej chmury mały deszcz, albo raczej… śnieg. Piłkarze Pogoni zapowiadali zwycięstwo nad Legią. Porażka sprowadziła ich na ziemię – czytamy w Przeglądzie Sportowym.
![]() Być może Brazylijczycy rzeczywiście będą postrachem ligi, ale na Łazienkowskiej nie potwierdzili wielkich umiejętności. – Bo niby jak mieli potwierdzić?! – denerwuje się szef Pogoni. – Na śniegu i lodzie? Tak naprawdę ten mecz w ogóle nie powinien się odbyć. W takich warunkach, przy nieustannie padającym śniegu, nie mamy prawa wymagać od Latynosów wymagać wielkiego futbolu. Oni przede wszystkim myśleli, jak utrzymać równowagę. Jestem przekonany, że w kolejnych meczach, gdy tylko boisko będzie suche, potwierdzą klasę. Zresztą, w piątek kilkoma zagraniami udowodnili, że są nietuzinkowymi piłkarzami. Po porażce z Legią przygnębienie nie krył Bohumil Panik, trener Portowców. - Podwijamy ogon, tulimy uszy i pokornie wracamy do domu – mówił Panik do dziennikarzy wchodząc do autokaru. Czeski szkoleniowiec nie bardzo mógł zrozumieć i wytłumaczyć, co po przerwie stało się z jego zespołem. Bardzo aktywny był Radek Divecky, które miał dwie okazje, aby wyprowadzić Portowców na prowadzenie. - Wiem, że powinienem wykorzystać te okazję, ale jak tu celnie przymierzyć, gdy but zapada się po kostki w śniegu? – tłumaczył się 31-letni czeski napastnik. – Przegraliśmy przede wszystkim dlatego, że po utracie bramki ni podjęliśmy już walki. Oklapliśmy zamiast zaatakować. Legia wykorzystała naszą słabość i poszła za ciosem – dodał Divecky, który mimo słabej skuteczności był najlepszym piłkarzem Pogoni. - Kto wie, jak zakończyłby się ten mecz, gdyby Radek choć raz trafił do siatki. Widomo było, że w tych warunkach wygra ten, kto strzeli pierwszy bramkę. Zresztą to my objęliśmy prowadzenie, nie wiem tylko, dlaczego sędzia nie uznał samobójczej bramki – zastanawia się Ptak junior. - Przyznaję, że przypomniał mi się mecz sprzed lat, kiedy to prowadzona przez Franciszka Smudę Piotrcovii w pierwszym wiosennym meczu zmierzyła się z Arką Gdynia. Skojarzenia nasuwały się same. Wówczas też zakładaliśmy walkę o zwycięstwo, a skończył się naszą porażką 4:0 – wspomina Ptak junior. Konsekwencja tamtego spotkania była natychmiastowa dymisja Smudy. Tym razem o zwolnieniu trenera nie mogło być jednak mowy. Panik darzony jest przez Ptaków ogromnym zaufaniem. – Jedna porażka z Legią nie może zmienić naszego stosunku do tego szkoleniowca – zapewnia prezes. – Na pewno czeka nas rozmowa o tym, co stało się z zespołem po zmianie stron. Inaczej niż Divecky na przyczyny porażki patrzył jego rodak Tomas Kuchar. - Nie może być tak, że dziewięciu ludzi haruje na boisku, a dwóch udaje, że interesuje ich defensywa. To musi się zmienić, musimy stanowić jedność, bo w przeciwnym razie może to dla nas oznaczać kolejne rozczarowanie – ostrzega Kuchar. Czech nie chciał powiedzieć, kto odpuszczał grę obronną. – Kto zna się na piłce ten wyraźnie to widział – dodał Kuchar. foto: LegiaLive.pl ; Dawid Ptak narzekał na warunki panujące podczas meczu z Legią źródło: Przegląd Sportowy/Dariusz Jachno ![]() ![]() ![]() ![]()
Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?
![]() ![]() ![]()
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
![]() |
||||||||
![]() |
![]() © Pogoń On-Line |
![]() |
![]() |
redakcja | współpraca | ochrona prywatności | ||||