Remis zadawala, gra nie!

Pierwszy pojedynek 1/8 Pucharu Polski pomiędzy Podbeskidziem Bielsko-Biała, a Pogonią Szczecin zakończył się remisem 1:1.
Spotkanie to było przekładane z powodu złego stanu boiska i dziś ostatecznie doszło do tego pojedynku.  

- Początkowo wydawało nam się, że murawa jest w dobrym stanie. Później jednak była coraz bardziej grząska i dziurawa - narzekał obrońca Pogoni Krzysztof Michalski. Piłkarze mieli problemy z dokładnymi podaniami, bo piłka przyspieszała albo zmieniała kierunek. Goście często przewracali się, narzekając na stan płyty i brutalność bielskich piłkarzy.
- W przerwie trener nas zganił, że musimy zacząć grać tak ostro jak Podbeskidzie - mówił Michalski.
- Byliśmy na boisku agresywni, a nie brutalni - oponował pomocnik Grzegorz Pater.
W 70. min drugą żółta kartkę ujrzał piłkarz gospodarzy Robert Zięba.
Obrońca Podbeskidzia dwukrotnie faulował Czecha Radka Diveckiego.
- Sędzia zbyt pochopnie pokazał mojemu zawodnikowi drugą żółtą kartę. Nie mam pretensji do Roberta. Nie bał się walki z rywalami - bronił zawodnika trener Jan Żurek.
Mimo że gospodarze grali w dziesiątkę, w 79. min zdobyli prowadzenie po strzale Grzegorza Patera. Gdy do końca meczu pozostały sekundy, obrona Podbeskidzia zagapiła się i na polu karnym znalazło się dwóch szczecińskich piłkarzy. Urugwajczyk Claudio Milar podał piłkę do Diveckiego i Czech wpakował piłkę z dwóch metrów do pustej bramki. - Powinniśmy wygrać, ale jestem zadowolony także z remisu, bo uratowaliśmy go przecież w ostatnich sekundach. W rewanżu zagramy lepiej - cieszył się czeski napastnik.
- Szkoda, że nie dowieźliśmy korzystnego rezultatu do końca. Jak jednak mamy wygrać, skoro tracimy bramki w tak głupi sposób - kiwał głową Pater.

Komentarze