www.pogononline.pl www.pogononline.pl
top_3
top_2
  Gryf
Aktualności
środa, 15 marca 2006 r., godz: 16:50
Już dawno żaden trener Pogoni nie budził tylu kontrowersji, co czeski szkoleniowiec.
Fot.: Pogoń On-Line/JuN
Podczas gdy jedni chwalą jego zachodnie metody pracy i fachowość, dla innych jest maniakiem taktyki, zabijającym piękno futbolu i radość z gry. Sam Panik uparcie twierdzi, że nie będzie wyników, dopóki piłkarze w Polsce nie nauczą się profesjonalizmu. Teraz ma w składzie samych Brazylijczyków, czy to ułatwi mu sprawę?

Czeska szkoła
Po raz pierwszy Panik trafił na Twardowskiego w październiku 2004 roku, zastępując na stanowisku szkoleniowca Bogusława Baniaka. Właściciel klubu Antoni Ptak był wówczas pod urokiem występu reprezentacji Czech na turnieju mistrzostw Europy w Portugalii i chciał zatrudnić szkoleniowca z kraju naszych południowych sąsiadów.
Początkowo do Pogoni miał przyjść Werner Liczka, ale negocjacje z nim upadły. Liczka polecił młodego Pavla Malurę, lecz ten wyleciał z Pogoni już po dwóch meczach. Przy okazji Malura jednak sporo zarobił, bo w kontrakcie miał obiecane 100 tysięcy euro za dwa lata pracy w Szczecinie. Po młodym Czechu na krótko zespół przejął Baniak, by po porażce 0:2 ze Świtem Nowy Dwór w Pucharze Polski pożegnać się z posadą.

Dobry początek

W swoim debiucie w pogoni Panik wygrał z Górnikiem Łęczna 2:1. Dobra passa trwała też potem: 1:0 z Amiką, 2:2 z Zagłębiem i 1:1 z Cracovią. Porażka przyszła dopiero w ostatnim meczu sezonu – z Odrą Wodzisław 0:1. W zimie Ptak mocno zainwestował w zespół, sprowadzając do Pogoni wszystkich zamówionych zawodników: Tomasa Kuchara, Radka Diveckyego, Petra Kaspraka, Mirko Poledicę i Ediego Andradinę. Transfer Adriano nie był już konsultowany ze szkoleniowcem. Z piątki zawodników nie sprawdziło się dwóch. Kompletnym niewypałem okazał się Kuchar.
- Do dzisiaj zastanawiam się dlaczego tak się stałowspomina Panik. – To był doświadczony zawodnik, który bardzo dobrze prezentował się w przygotowaniach. W lidze zupełnie się spalił. Po odejściu z Pogoni przeszedł załamanie. Nie potrafił się odnaleźć.

Paradoks skuteczności

Runda wiosenna rozpoczęła się falstartem. Na dzień dobry Pogoń przegrała 0:3 z Legią, a potem 0:2 – u siebie – z Górnikiem Zabrze. To był cios dla Czecha.
- Wisiało nad nami jakieś fatum. Piłkarze marnowali nawet najlepsze sytuacje strzeleckie,, a kilku, na których najbardziej liczyłem, złapali kontuzje. Było ciężko mówi.
Panik zdołał jednak wszystko poukładać. W kolejnych sześciu meczach Pogoń już nie przegrała, odnosząc przy okazji dwa zwycięstwa. Sukcesem Czecha było zestawienie linii obrony. To on wykreował Pawła Magdonia, który do tej pory był tylko rezerwowym. Wraz z Julcimarem tworzyli jedną z najlepszych par stoperów w lidze.
Szkoleniowiec jednak nie doczekał końca rundy. Pokłócił się z menadżerem Dawidem Ptakiem i musiał pożegnać się z Pogonią. Zarzewiem konfliktu był pomocnik Przemysław Kaźmierczak. Panik upierał się, by przydzielać mu więcej zadań defensywnych, podczas gdy Ptak chciał Kaźmierczaka od tego uwolnić.
- Odchodzę z podniesionym czołem. W Polsce myśli się na skróty, Przyjdzie za mnie trener X, kupi dwa mecze i wszyscy będą mu bić brawo, jaki to świetny trener. Nikt nie myśli o zwykłej pracy mówił wtedy.

Powrót

Po odejściu z Pogoni Panik wrócił do Czech, gdzie odpoczywał. Piłkarze, których zostawił w Pogoni, szybko się podzielili. Część cieszyła się z jego odejścia, a część żałowała. Bogusław Pietrzak, który go zastąpił, był przedstawicielem starej polskiej szkoły. Zagonił piłkarzy do siłowni i na halę gimnastyczną. Zespół prawie wcale nie pracował z piłką. Jak głosi anegdota, w połowie przygotowań zarząd klubu wydał polecenie, aby schować przed Pietrzakiem klucze do siłowni, bo piłkarze zaczęli wyglądać jak kulturyści. Jednak start w rozgrywkach był bardzo udany. Po trzech kolejkach Pogoń była na trzecim miejscu. Załamanie przyszło w meczu z Amiką Wronki, przegranym 1:4. Antoni Ptak zareagował błyskawicznie, zdejmując Pietrzaka z funkcji szkoleniowca. Następcą był – ku ogólnemu zaskoczeniu – Panik.

Walka z wiatrakami

Przyjście Panika spotkało się z silną opozycją w drużynie.
- To był otwarty sabotaż. Piłkarze nie wykonywali jego poleceń, albo robili mu na złość. Efekty przyszły bardzo szybko. Niestety, te złe efektymówi jeden z piłkarzy Pogoni.
Zawodnikom nie podobały się metody Panika, który był bardzo wymagający.
- Piłkarz ma przychodzić do klubu jak do pracy. W Polsce piłkarze traktują kontuzję jako urlop. Tymczasem ja wymagam, by piłkarz przychodził i cały czas ćwiczył. Chcę widzieć, jak przebiega rehabilitacja mówił wtedy.
Pod koniec rundy jesiennej Pogoń przypominała rozlazły cyrk. Piłkarze robili wycieczki do Rzgowa, gdzie namawiali Antoniego Ptaka do wyrzucenia szkoleniowca. Z kolei Panik miał związane ręce.
- Nie mogłem nikogo wywalić na pysk, bo nie było kim grać. Zespół był zdziesiątkowany kontuzjami. Na ławce miałem samych juniorówmówi.
Jakimś cudem udało się zremisować dwa ostatnie mecze: z Lechem (1:1) i Wisłą Płock (0:0), co pozwoliło utrzymać przewagę nad strefą spadkową.

Rewolucja

Po ostatnim meczu z Wisłą właściciel klubu Antoni Ptak wziął wszystkich na kolację i poinformował piłkarzy, że mogą sobie szukać nowych pracodawców.
- Do dzisiaj część z nich nie rozumie, że sami na siebie nakręcili biczmówi jedna z osób, z kierownictwa klubu. – To była kara za sabotaż wobec trenera, za lenistwo, za działanie na szkodę klubu. Ptak miał już dosyć tej dziecinady.
Kiedy okazało się, że w Brazylii powstaje nowy zespół, który ma brazylijskiego trenera, Panik też chciał się pakować. Zmienił zdanie po kilkugodzinnej rozmowie z Antonim Ptakiem, Co sobie powiedzieli wtedy obaj dżentelmeni?
Czy opracowali scenariusz, który teraz jest realizowany? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Panik podczas przygotowań obserwował cały czas drużynę i notował wszystko to, co może mu się przydać przy prowadzeniu zespołu.

Perspektywy
- W Polsce dokonał się prawdziwy skok jeśli chodzi o taktykę mówi dzisiaj Bohumil Panik. – To nie jest już zacofana liga. Trenerzy szybko się kształcą i idą do przodu.
- Ja nie narzekam. Materiał do pracy mam znakomity. I doprawdy wolę tych, którzy nie potrafią, ale bardzo chcą. Niż tych, którzy coś potrafią, ale nic im się nie chcekończy.

foto:  Pogoń On-Line/JuN; Bohumil Panik      źródło:  Głos Szczeciński/Przemysław Sas      autor  js


ted   16 marca 2006 r., godz: 08:13

"I doprawdy wolę tych, którzy nie potrafią, ale bardzo chcą. Niż tych, którzy coś potrafią, ale nic im się nie chce."
I Z TYM SIĘ AKURAT ZGADAZAM :)



Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.
Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy.

  (p) 2000 - 2025   Gryf
© Pogoń On-Line
  Gryfdesign by: ruben 5px redakcja | współpraca | ochrona prywatności