Podali sobie ręce

Rafał Grzelak przeprosił się z Bohumilem Panikiem. Efekt był wymierny, bo Grzelak od razu znalazł się w wyjściowym składzie na Legię.
- Rozmawiałem z trenerem Panikiem. Wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie. Zrozumiałem czego szkoleniowiec ode mnie wymaga i staram się wykonywać jego polecenia - mówi skruszony Rafał Grzelak.
Skrzydłowy Pogoni wrócił już do pierwszego składu. Wcześniej, po niezbyt pochlebnych wypowiedziach wobec szkoleniowca oraz braku dyscypliny taktycznej na boisku, Czech zesłał Grzelaka na dwa mecze do głębokich rezerw. Tak głębokich, że Grzelak nawet nie siedział na ławce rezerwowych.
- W pierwszym meczu z Amiką, oraz w sparingu z ŁKS-em nie zagrał tak, jak chciałem - tłumaczy powody tamtej decyzji Bohumil Panik. - Powiedziałem mu, że musi grać dla zespołu, a nie dla siebie. W końcu sam też do tego doszedł.
Grzelak wystąpił w meczu z Legią Warszawa (0:2), ale nie wytrzymał tego meczu kondycyjnie. Około 80 minuty zaczęły łapać go skurcze.
- Zszedł w dół jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Nie ma już takiej wytrzymałości jak w ubiegłym roku. Poza tym pojawiła się niepokojąca nadwaga – mówi Panik.
- Początek meczu z Legią nie był w jego wykonaniu rewelacyjny, bo dopuścił się kilku strat. W miarę upływu czasu czuł się jednak coraz pewniej. Generalnie nie zawiódł – ocenia szkoleniowiec Pogoni.
Możliwe, że przed dzisiejszym meczem z Koroną Kielce Grzelak znów wyląduje na ławce rezerwowych. Ale tym razem nie z powodu jakiś niesnasek, ale z przyczyn znacznie bardziej prozaicznych. Dla lewoskrzydłowego Pogoni piątkowy pojedynek z Legią był bardzo wyczerpujący i trzy dni mogą nie wystarczyć do pełnej regeneracji sił.

Komentarze